Małe prawie labradorki

19:54 Pastela 2 Comments

Achhhh, jak mnie rozleniwiają te wakacje... Blog chyba też jest na urlopie, bo ostatni post dodał się dawno temu w czerwcu :) Poza tym ciągle to się kłócę, to przepraszam z moim aparatem. Niestety, ale nawet w fotografii miewam kryzysy. Na szczęście bywają takie dni-perełki, kiedy codzienność jest trochę mniej szara (a może to ja ją widzę bardziej kolorowo) i wtedy łapię za aparat, by chwytać umykające momenty albo urocze obiekty, czasem też umykające ;) Tak jak wtedy, gdy wybraliśmy się do - jak mówi Majka - "wujka Piotrusia", który mieszka z ciocią Lucynką, Bunią i jej piątką dzieci w Otwocku :) Dzieci urodziła Bunia jakoś na początku czerwca i są przeurocze i przekochane. Napadły na nas (a zwłaszcza Majkę) skacząc i merdając swoimi króciutkimi ogonkami, jak tylko wkroczyliśmy na ich teren :) Oczywiście moja sukienka była najciekawszym obiektem do szarpania, co widać na jednym ze zdjęć. Uff... muszę przyznać, że fotografowanie takiej rozbrykanej bandy to nie lada wyzwanie. Bardzo szybki autofocus to podstawa! Przydałby się też spory zoom i jakaś kryjówka w krzakach, bo co się kładłam na widoku na trawie, zaraz mnie oblegały czarne (i jeden kremowy) skaczące a'la labradorkowe brzdące, czyniąc ze mnie arcyciekawą zabawkę :)
 Ale uważam, że wysiłek się opłacił :)


2 kommentarer:

  1. dzieciaki i szczeniaki - cudne połączenie :)) piękne zdjęcia :)

    SvarSlett
  2. jakie słodziaki, niesamowite, pięknie pokazane:)

    SvarSlett